Ogromne zmiany w systemie szkolenia. Ceny wzrosną
W ostatnich dniach w przestrzeni publicznej niektórzy branżowcy powołując się na „zaufane źródła informacji” głoszą, iż resort przygotowuje ogromne zmiany w systemie szkolenia i egzaminowania. Pierwszą z nich będzie obowiązek uczestnictwa instruktora prowadzącego w egzaminie państwowym na prawo jazdy swojego absolwenta a drugą, że instruktor będzie partycypował w kosztach egzaminu poprawkowego. Niestety na temat prac Zespołu ds.zmian w systemie szkolenia i egzaminowania resort milczy i nie możemy zweryfikować tych informacji, jednak członkowie zespołu „w zaufaniu” dzielą się informacjami z branżą. Zastanówmy się więc nad tymi propozycjami.
Obecność instruktora prowadzącego na egzaminie – sama w sobie to ciekawa i chyba nadal zbyt mało wykorzystywana praktyka – i przypomnijmy, już od dawna możliwa do realizacji na wniosek kandydata. Co więcej, dla poprawy dostępności tej możliwości opłaty, jakie WORDY pobierały za tę opcję zostały kilka lat temu zniesione i dziś każdy kandydat może zabrać ze sobą na egzamin swojego instruktora. Nie wszyscy jednak rozumieją jaki jest cel tego działania? Dla kursanta, to pewnego rodzaju „wsparcie duchowe”. Dobrze jest mieć za plecami kogoś znajomego, przychylnego. Kogoś, kto będzie obserwował przebieg egzaminu a w razie niepowodzenia wraz z kursantem wysłucha omówienia błędów, jakie egzaminator wskazał, dzięki czemu będzie mógł już po egzaminie przerobić z kursantem konkretny materiał. Niektórzy kandydaci, prezentujący "wrogą postawę" wobec egzaminatora, doszukujący się w sposobie prowadzenia egzaminu nierzetelności a wręcz chęci "oblania" kandydata oczekują, że obecność instruktora na egzaminie uniemożliwi nieuczciwe praktyki egzaminującego.
Czym jest natomiast obecność instruktora na egzaminie? – Lekcją! Kolejną lekcją doskonalenia zawodowego. Dzięki możliwości obserwowania egzaminu, instruktor utrwala sobie zasady jego przeprowadzania, poznaje typowe miejsca i okoliczności wykonywania zadań oraz poznaje sposób oceny sytuacji drogowych przez egzaminatorów. Zbyt wielu instruktorów zapomina, iż w zakresie ich obowiązków zawodowych jest posiadanie wiedzy i umiejętności, jakie muszą posiadać egzaminatorzy. Nie byłoby żadnym nadużyciem stwierdzenie, że to właśnie instruktor a nie egzaminator powinien mieć wyższe kompetencje zawodowe. Wszak egzaminator musi tylko umieć przeprowadzić egzamin państwowy, instruktor natomiast zarówno przeprowadzić taki egzamin jak i przygotować do niego kandydata, rozpoczynając od rzetelnej nauki samodzielnej i bezpiecznej jazdy samochodem. System szkolenia przecież przewiduje przeprowadzanie egzaminu wewnętrznego w OSK, który w myśl §20 i 21 Rozporządzenia Ministra Infrastruktury i Budownictwa z dnia 4 marca 2016 r. w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców, w sposób dokładnie taki sam, jak egzaminu państwowego. Dlatego jest dalece uzasadnionym, aby instruktorzy, w szczególności ci, którzy nie posiadają uprawnień egzaminatorskich, brali udział od czasu do czasu w egzaminach państwowych swoich absolwentów. Dzięki temu z pewnością będę potrafili znacznie lepiej wykonywać swój zawód.
Dlaczego jednak resort chce wprowadzić tę praktykę jako obowiązek a nie tylko możliwość?
Nie znamy uzasadnienia, ale możemy domniemywać, że chodzi o zwyczajną odpowiedzialność za swoją pracę. Dziś OSK przyjmuje kandydata, przeprowadza dla niego szkolenie, które choć oparte na przepisach to niemal wcale nie nadzorowane, a następnie wystawia zaświadczenie o ukończeniu szkolenia i żegna się z kursantem, którego dalsze losy w zassanie nikogo już nie interesują. Nie ma jakiejkolwiek odpowiedzialności instruktora za skutek szkolenia. Instruktorzy wystawiają zaświadczenie o ukończeniu kursu (w domyśle o „odbyciu tylu to a tylu godzin kursu”) zamiast wystawiać zaświadczenie o tym, że „kursant posiadł wiedzę i umiejętności określone dla absolwenta kursu i jest gotowy do samodzielnej jazdy na drogach publicznych”. W skutek tego OSK sprzedają godziny zajęć zamiast sprzedając wiedzę i umiejętności. Kursant po szkoleniu składa egzamin państwowy a w przypadku wyniku negatywnego najczęściej jeszcze wmawia się mu, że nie zdał, bo egzaminator celowo oblał, bo WORD „żyje z egzaminów poprawkowych”. Oczywiście prezentowane praktyki nie dotyczą wszystkich OSK jednak doświadczenie pokazuje, że to bardzo popularne zjawisko.
Czy zatem resort chce za pomocą obowiązkowego uczestnictwa w egzaminie konfrontować oko w oko instruktorów z egzaminatorami? Czy chce doprowadzić do sytuacji, żeby instruktor musiał się wstydzić przed egzaminatorem, jakich „cudów” nauczył swojego absolwenta? A i sam kandydat mógłby skonfrontować informacje otrzymane od instruktora i egzaminatora oraz ocenić czy jego szkolenia było rzetelne. Hm.. tak, to ciekawa metoda. Nawet można ją uznać za dobrą, gdyby nie… życie.
Obowiązek udziału instruktora w egzaminie państwowym oznacza na dziś przede wszystkim znaczące podniesienie ceny kursu. Podniesienie ich ceny o kwotę, jakiej jeszcze nigdy nie było. W szczególności problem dotyczył będzie kursantów zamieszkujących w miejscowościach innych, niż te, w których zlokalizowane są ośrodki egzaminowania, choć i w tych ceny znacząco wzrosną. Na sam egzamin trzeba zwykle poświęcić ok 3-4 godzin. Tyle bowiem potrzeba czasu aby przybyć do ośrodka egzaminowania, wyczekać na wylosowanie kandydata co czasem trwa ponad godzinę oraz odbycie pełnego egzaminy w zakresie praktycznym na placu manewrowym i w ruchu drogowym. Do tego czasu należy dodać czas powrotu z WORD do OSK. $ godziny to niezbędne „okienko” między zaplanowanymi zajęciami instruktora, jakie jest mu potrzebne na udział w egzaminie. Podczas tych 4h osk, w którym instruktor pracuje, mógłby zrealizować usługi o wartości ok. 300 zł. Ale ich nie wykona, bo instruktor jest nieobecny. A co z instruktorami z OSK oddalonych o dziesiątki a nawet setki kilometrów od WORD? W tym przypadku taka „wycieczka” na egzamin to nieobecność w pracy cały dzień. Dzień poświęcony tylko dla jednego a maksymalnie dwóch kursantów (oczywiście, pod warunkiem, że kursantom pasowały będą terminy egzaminu zaproponowane przez WORD oraz instruktora). W praktyce OSK straci możliwość świadczenia usług o wartości co najmniej 500zł. Utracony zysk instruktora to ok.200zł. Do tego należy dodać koszt dojazdu instruktora na egzamin (wg „kilometrówki” to 167,16zł za dojazd 2x 100km dieta). Taki koszt oczywiście dotyczy tylko jednego podejścia do egzaminu a statystyka pokazuje, że trzeba już dziś wziąć pod uwagę co najmniej 3 takie „dni egzaminacyjne”. Mówimy zatem o kosztach obowiązkowych rzędu 1200zł i to właśnie taką średnią kwotę OSK będą musiały dodać do ceny kursu.
Drugi z pomysłów, jaki „wyciekł” z prac resortowej komisji to partycypacja instruktora w kosztach egzaminu poprawkowego swojego absolwenta. Ta zmiana ma już swoją historię, gdyż próby wprowadzenia tego rozwiązania sięgają jeszcze uprzedniej dekady, kiedy w procesie legislacyjnym pojawił się obowiązek zapłaty części kosztów egzaminu poprawkowego przez OSK: pierwsza poprawka 25%, druga 50% a trzecia i kolejne 75%. Niestety dość szybko zniknęły one z projektów zmian. A chyba szkoda. OSK realizując kurs nauki jazdy zobowiązuje się – za wynagrodzeniem – nauczenie kandydata określonego zakresu materiału, zarówno teoretycznego jak i praktycznego. Skoro zobowiązuje się do wykonania usługi za wynagrodzeniem, to przyjmuje też na siebie odpowiedzialność za wyświadczoną usługę. Odpowiada za jej wykonanie a nie jedynie prowadzenie. Wielu jednak instruktorów zrzuca z siebie odpowiedzialność za wynik egzaminu twierdząc, że nie mają wpływu na jego przebieg. Oczywiście – bezpośredniego wpływu nie mają, jednak pośrednio to od nich zależy czy kandydat wykona wszystkie zadania prawidłowo. Przecież jeżeli egzamin wewnętrzny został przeprowadzony prawidłowo i został złożony z wynikiem pozytywnym to stoi na przeszkodzie, aby egzamin państwowy zakończył się wynikiem identycznym? Już dziś wielu instruktorów uważa, że należy zlikwidować WORDY, jako podmioty generujące jedynie koszty dla obywateli. Tak, to prawda, jednak będą one niezbędne do momentu, gdy ilość egzaminów państwowych z wynikiem pozytywnym zrówna się z ilością pozytywnych egzaminów wewnętrznych. Skoro egzamin państwowy, realizowany jako drugi chronologicznie jest łatwiejszy to dlaczego tak wiele niepowodzeń? Przecież każdy kandydat przystępujący do egzaminu państwowego zdał już ten egzamin i to w wersji trudniejszej – egzamin wewnętrzny.
Pytanie jednak pozostaje: ilu instruktorów ma świadomość odpowiedzialności za wykonywane czynności, jaką przewiduje obecny stan prawny i na ile są oni gotowi na podjęcie wyzwania, jakie prawdopodobnie szykuje resort?
Zastanawiamy się, czy idąc tokiem tej zmiany, naturalną konsekwencją będzie wprowadzenie takiego rozwiązania również do procesu egzaminowania instruktorów a przede wszystkim egzaminatorów, których kursy kwalifikacyjne prowadzą WORDy?