Instruktorzy i Egzaminatorzy szykują zmiany.
Instruktorzy i Egzaminatorzy szykują zmiany.
Nasza fundacja od ponad 3 lat wskazuje, że konieczne są różne zmiany, których celem jest poprawienie jakości i rzetelności świadczonych usług szkoleniowych. Cały proces przygotowania do samodzielnego uczestnictwa w ruchu drogowym to poważna sprawa. Na instruktorach spoczywa ogromna odpowiedzialność za przekazanie młodym kierowcom nie tylko kompleksowej wiedzy o przepisach ruchu drogowego czy nauczenie obsługi i kierowania pojazdem ale także – a może przede wszystkim jednym z celów przygotowania kandydata na kierowcę do ruchu jest wykształcenie w nim umiejętności właściwe obserwacji, wyciągania wniosków, przewidywania i podejmowania rozważnych i odpowiedzialnych decyzji, których skutek w postaci wykonywanych manewrów może mieć bezpośredni wpływ na ludzkie życie i zdrowie. To ogromna odpowiedzialność. Podobnie egzaminatorzy w trakcie egzaminu powinni sprawdzić nie tylko samą prawidłowość wykonywanych zadań ale przede wszystkim ocenić umiejętność wyciągania wniosków z obserwacji sytuacji na drodze oraz sposób podejmowania decyzji przez przyszłego kierowcę.
Niestety obecnie funkcjonujące prawo nie sprzyja realizacji tak postawionych celów tego procesu. Zarówno sam egzamin nie jest zaprojektowany optymalnie i nie pozwala rzetelnie oceni prawdziwych kompetencji przyszłego kierowcy a można go "oblać" za mało istotne niewłączenie kierunkowskazu podczas parkowania, ale i system szkolenia a w tym profil samego instruktora pozostawiają wiele do życzenia dopuszczając do prowadzenia zajęć ludzi nieodpowiedzialnych lub do tego nieprzygotowanych.
Ja osobiście bardzo się cieszę, że głos Fundacji Rzecznik Praw Kursanta został dostrzeżony. Spora grupa profesjonalistów czuje odpowiedzialność za swoją pracę i dąży do poprawy jakości procesu szkolenia oraz egzaminowania jak również sytuacji zawodowej samych kadr. Jak będzie przebiegać ta naprawa systemu? Koncepcja jaką obrała inicjatywna grupa jest bardzo ciekawa i ma ogromne szanse na skuteczna poprawę w branży. Grupa powstała 13 listopada 2018 r. i pragnie skorzystać z doświadczeń innych przedstawicieli zawodów zaufania publicznego, takich jak lekarze, prawnicy, budowlańcy. W każdym z tych zawodów niezbędna jest z jednej strony specjalistyczna widza fachowa podczas wykonywania swoich obowiązków, ale też ponadprzeciętne poczucie odpowiedzialności za wynik tej pracy. Wiele jednak osób nie do końca rozumie na czym polega funkcjonowanie samorządów zawodowych, postaram się w prostych słowach przedstawić tę ciekawą i tak naprawdę doskonale znaną wszystkim obywatelom konstrukcję.
W polskim systemie prawnym idea samorządności zawodowej jest przejawem decentralizacji władzy zakładającej, że nikt – również władza publiczna – nie wie lepiej, jak należy wykonywać obowiązki zawodowe, wymajające dużej odpowiedzialności społecznej. Przewiduje ją już sama Konstytucja RP, która w Art. 17 definiuje sam samorząd i nakłada obowiązek pieczny nad należytym wykonywaniem obowiązków przez „zawodowców” dla interesu publicznego.
Samorząd zawodowy można porównać wprost do innych rodzajów samorządu, np. samorządu terytorialnego. Znamy go z naszego codziennego życia pod postacią choćby gminy. Posłużę się przykładem:
Miasto – wszyscy mieszkańcy miasta (każdego miasta) stanowią władzę nad tym miastem poprzez wybory. Co pięć lat wybierają swojego prezydenta czyli organ wykonawczy oraz członków organu uchwałodawczego czyli radę miasta. Głosować mają prawo wszyscy mieszkańcy miasta ale i kandydować również mają prawo wszyscy. Rada miasta podejmuje w imieniu ogółu mieszkańców przeróżne uchwały mające na celu poprawę jakości życia w mieście, podejmuje decyzje o budżecie, dysponując środkami, jakie posiada miasto przeznaczając je na cele publiczne. Prezydent miasta jako organ wykonawczy realizuje uchwały Rady miasta. Decentralizacja władzy w przypadku samorządu terytorialnego zakłada, że nikt tam „w stolicy” nie wie, który chodnik trzeba w mieście naprawić, ile nowych autobusów trzeba kupić ani też czy zorganizować festyn oraz czy i ile wydać pieniędzy na otwarcie pływalni dla mieszkańców. To właśnie wszyscy mieszkańcy tego miasta - ale tylko mieszkańcy tego miasta – mają prawo „rządzić” swoim miastem poprzez wybór swoich reprezentantów. I co najważniejsze – w granicach prawa – nikt „z zewnątrz” nie ma prawa wpływu na suwerenne decyzje mieszkańców. Prezydent kraju czy Premier ani którykolwiek minister nie ma prawa układać życia mieszkańcom. Rada miasta podejmuje decyzje, że jeżeli ma być park zamiast parkingu, to tak będzie park. Ten samorząd oczywiście odpowiada przez swoimi mieszkańcami (oraz prawem) za podjęte decyzje. Cechą samorządu terytorialnego jest to, że do tego samorządu nikt się nie może „zapisać” ani z niego „wypisać”. Takie zapisanie się czy wypisanie zachodzi automatycznie z chwilą zamieszkania bądź wyprowadzenia się z terytorium (miejscowości).
Analogicznie samorząd zawodowy – w tym przypadku instruktorów i egzaminatorów – tworzy organizację, w skład której przystępuje się niejako z urzędu, z chwilą rozpoczęcia wykonywania zawodu i występuje z chwilą zakończenia pracy w tym zawodzie. Nikt tak dobrze nie wie, jak należy wykonywać swoje obowiązki jak doświadczeni profesjonaliści zatem to ich reprezentacji państwo przekazuje część „władzy” nad sposobem wykonywania zawodu. Przyszły samorząd sawodowy będzie prawdopodobnie skonstruowany na takich samych zasadach demokratycznego państwa jak przyjęty za przykład samorząd miasta. Jego władze stanowić będą wybrani, zakładam, że w wyborach powszechnych, doświadczeni reprezentanci zawodu i to oni będą – w oparciu o ściśle określone i transparentne i co ważne wspólnie przyjęte zasady - kierować „życiem” branży.
Czy taka droga do poprawy sytuacji jest rzeczywiście dobra? Osobiście uważam, że tak. Dziś nie ma dnia, aby gdzieś na forach internetowych czy serwisach społecznościowych nie pojawił się wpis dotyczący fatalnych zarobków instruktorów czy niskich cen świadczenia usług. Nic dziwnego, że wielu instruktorów, którzy swoja codzienną, ciężką pracą potwierdzają, że zawód instruktora wymaga wysokiego poczucia społecznej odpowiedzialności, profesjonalizmu a także samodoskonalenia. Skąd taki stan rzeczy? Dlaczego jest tak, że prawdziwy fachowiec, wykonujący swój zawód w oparciu o bogatą wiedzę i doświadczenie, człowiek na którego barkach spoczywa odpowiedzialność za dopuszczenie do samodzielnego ruchu innego człowieka, który to, co będzie robił za chwilę na drodze, będzie robił tak, jak jego instruktor, mentor, wychowawca przekazał, zarabia często mniej, niż pracownik fizyczny na budowie, którego jedynym zadaniem jest przenieść cegły z miejsca na miejsce tak, aby ich nie zniszczyć i nie zgubić?
Dzieje się tak, iż na rynku istnieją warunki źle pojętej konkurencji. Niezwykle ważne obowiązki instruktora może wykonywać niemal każdy. Co więcej, sam proces jego przygotowania do zawodu jest co najmniej nieporozumieniem. To właśnie dlatego w OSK pojawiają się ludzie, którzy ze względu na swoje niskie kompetencje nie są wynagradzani przez rynek kwotami, jakie powinny przysługiwać na tak ważnym stanowisku. I z jakiegoś dziwnego i wg mnie niedopuszczalnego wręcz powodu, sa oni uprawnieni do świadczenia usługi reglamentowanej. Dziś państwo polskie „załatwiło pracę” wąskiej grupie ludzi, od których nie wymaga. Dało uprzywilejowaną pozycję zawodową, nakładając na obywateli obowiązek odpłatnego skorzystania z usług instruktora i egzaminatora, a jednocześnie nie nakłada na tych uprzywilejowanych jakichkolwiek rozsądnych wymagań. Państwo powinno chronić obywateli przed sytuacją, w której najważniejsze społecznie i najbardziej odpowiedzialne zawody wykonują ludzie niekompetentni i kierowani jedynie pobudką zysku. Państwo – rozumiane jako centralna administracja publiczna – z przyczyn zupełnie obiektywnych, nie jest w stanie zapewnić jakości wykonywania zawodów zaufania publicznego, dlatego konieczne jest tworzenia samorządów zawodowych. Szczerze wierzę, że gdy już powstanie samorząd instruktorów i egzaminatorów w wyniku stopniowej wymiany dzisiejszych kadr na wchodzących do zawodu, świadomych odpowiedzialności i etosu zawodowego ekspertów za kilka, kilkanaście a może i kilkadziesiąt lat Polska odbije się od dna w statystykach zdarzeń drogowych. To droga, którą musimy podążać. Jeżeli zrozumiały to już dawno inne kraje, to i Polska musi iść tą drogą.
tekst: Filip Grega - Prezes Fundacji.
foto.Jolanta Michasiewicz